Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.
I
NAD BRZEGIEM RZEKI

Kret pracował zawzięcie przez cały ranek, robił wiosenne porządki w swoim mieszkaniu. Naprzód zamiatał, potem okurzał, a później dopóty się wspinał na drabinę, na schodki i krzesła z kubłem farby i pendzlem, aż mu kurz zasypał oczy i gardło a czarne futerko pełne było białych plam od wapna; plecy go bolały, ramiona opadały ze zmęczenia. Wiosenny ruch panował tam w górze, i w ziemi, otaczającej Kreta; boski duch niepokoju i tęsknoty przenikał nawet do jego ciemnego, niskiego domku. Nic też dziwnego, że rzucił nagle pendzel, wykrzyknął: — Nudziarstwo! — i — A niech tam! — i — Pal licho wiosenne porządki! — poczym wybiegł z domu, zapominając nawet wziąć palto.
Tam w górze coś wzywało go natarczywie, zaczął