Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

nym sposobie wyrażania się. — Wszystko jedno co mnie skaleczyło, ale boli.
Lecz Szczur po opatrzeniu łapki Kreta wziął się do rozkopywania śniegu. Drapał, odrzucał i szperał, pracując pilnie wszystkimi czterema łapkami, a Kret czekał z niecierpliwością, powtarzając od czasu do czasu:
Chodźże już nareszcie, Szczurku!
Nagle Szczur krzyknął: — Wiwat! — a potem jeszcze raz — Wiwa-a-a-a-t! — i zaczął niezdarnie tańczyć giga po śniegu.
— Coś ty znalazł, Szczurku? — spytał Kret, trzymając się wciąż za łapkę.
— Zobacz! — zawołał uradowany Szczur, który wciąż skakał.
Kret podszedł, pociągając nóżką i dokładnie obejrzał wskazane miejsce.
— Cóż stąd? — rzekł wreszcie po namyśle. — Widzę, więc co? To samo widziałem już wiele razy. Dobrze