Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

mądrej głowie. Doszedłeś po nitce do kłębka. W chwili gdy przewróciłem się i skaleczyłem sobie stopę, obejrzałeś ranę i odrazu twój wspaniały umysł powiedział sobie: — „Skrobaczka do butów!” — A potem zabrałeś się do roboty i odnalazłeś skrobaczkę, która mnie skaleczyła. Ale czy na tym poprzestałeś? Ktoś inny byłby się zadowolnił takim rezultatem... ale ty!... Twój intelekt pracował dalej! — „Jeśli tylko znajdę słomiankę” — powiedziałeś sobie — „to będzie uzasadnienie mojej teorii” — i oczywiście znalazłeś słomiankę. Jesteś mądry. Myślę, że mógłbyś znaleźć wszystko co zechcesz. — „Muszą tu być drzwi” — powiadasz — „jest to dla mnie tak jasne, jakbym je oglądał na własne oczy. Trzeba je znaleźć, nie pozostaje nam nic innego!” — O takich rzeczach czytałem w książkach, ale nigdy nie spotkałem się z nimi w życiu. Powinieneś udać się tam, gdzie znajdziesz odpowiednie uznanie. Tu, wśród nas, marnujesz się poprostu. Gdybym miał twoją głowę, Szczurku...
— Ale ponieważ jej nie masz — przerwał Szczur niegrzecznie — zamierzasz pewno przesiedzieć na śniegu całą noc i gadać? Wstawaj natychmiast, uwieś się u dzwonka, który tu widzisz i dzwoń mocno, jak tylko możesz najmocniej, a ja będę się dobijał do drzwi.
Szczur zaatakował drzwi laską. Kret podskoczył do rączki od dzwonka, uczepił się jej, podnosząc z ziemi obie tylne łapki i tak wisiał, aż gdzieś hen, daleko, doszedł ich uszu słaby lecz głęboki głos dzwonka.