— Wiele ich już było? — spytał Borsuk z chmurną miną.
— Wypadków czy maszyn? — odparł Szczur. — Choć właściwie dla Ropucha to jednoznaczne. Ma już siódmy samochód. Co zaś do tamtych maszyn — znasz jego wozownię? Pełno tam — dosłownie pełno aż po sam dach — szczątków samochodów, a żaden odłamek nie jest większy od twego kapelusza. To resztki sześciu maszyn Ropucha — jeśli ten szmelc można nazwać maszynami.
— Był już trzy razy w szpitalu — wtrącił Kret, — A przytym strach bierze, gdy się pomyśli o karach, jakie musiał płacić.
— Tak, to mnie także niepokoi — ciągnął Szczur dalej — Ropuch, jak wszyscy wiemy, jest bogaty, ale milionerem nie jest. Prowadzi samochód fatalnie, a pozatym zupełnie się nie stosuje do praw i przepisów. Trup lub bankrut — oto co z niego będzie wcześniej czy później. Jesteśmy przyjaciółmi Ropucha, Borsuku — czy nie powinniśmy jakoś temu zaradzić?
Borsuk zamyślił się poważnie a po chwili powiedział surowym tonem:
— Wiesz chyba, że teraz nic zrobić nie mogę.
Obaj przyjaciele przytwierdzili, rozumiejąc dobrze o co Borsukowi chodziło. Stosownie do praw zwierzęcej etykiety niema stworzenia, które byłoby obowiązane dokonać w ciągu zimowego sezonu czynu wyma-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.