gającego wysiłku, czy bohaterstwa, czy nawet umiarkowanego ruchu. Wszystkie zwierzęta są w zimie senne, niektóre nawet śpią. Wszystkie są mniej lub więcej zależne od pogody, i wszystkie odpoczywają po trudach dni i nocy, podczas których każdy ich muskuł był wystawiony na ciężką próbę a każda odrobina energii — naprężona do ostateczności.
— A więc zgadzamy się w tym — podjął znów Borsuk. — Ale gdy już się pora odmieni, gdy nastaną krótsze noce, kiedy i tak nie możemy uleżeć, kiedy chcemy się zrywać do czynu już o wschodzie słońca, a nawet wcześniej — ach przecież wiecie...
Tak, zwierzątka dobrze wiedziały, i pokiwały łebkami z powagą.
— Otóż wówczas — mówił Borsuk — my, to znaczy ty, i ja, i nasz wspólny przyjaciel Kret — weźmiemy Ropucha w karby. Nie dopuścimy do żadnych głupstw. Doprowadzimy go do rozumu siłą, jeśli się nie da inaczej. Zmusimy go do rozsądku. Zrobimy... Ale ty śpisz, Szczurku.
— Ja? Ależ nie — Szczur zbudził się nagle.
— Zadrzemywał już kilka razy po kolacji — rzekł Kret ze śmiechem, gdyż jemu wcale nie chciało się spać, opanowała go nawet wesołość, choć nie wiedział dlaczego. Przyczyna leżała niewątpliwie w tym, że Kret był z urodzenia i wychowania zwierzątkiem podziemnym, położenie domu Borsuka bardzo mu odpowiadało, czuł się jak u siebie. Szczur zaś sypiał zaw-
Strona:Kenneth Grahame - O czym szumią wierzby.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.