Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/032

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakby w nowy dzień potopu,
Cały obłok się osunął,
I step zalać chciał.
Niebo przez pół się otwiera,
I zamyka, na klucz gromów;
Step, wodami wyżej wzbiera;
Powódź znosi świat atomów,
Robaczków i ziół.
Odtąd błyski bezustanne. —
Jakby niebo było szklanne,
Jakby z niebios Boża Chwała,
W strumień jasny się rozlała
Na zamierzchły dół.
Odtąd — huk już nieprzerwany. —
Jakby z posad swych zachwiany,
Świat się z dawnych zrębów ruszył,
I zapadał, walił, kruszył.
W nieskończoną toń.
A na stepie, w jasną chwilę,
Jeden tylko punkt ciemnieje. —
Duch?... wszak stoi na mogile....