Strona:Kirgiz (Zieliński).djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

« Odstęp dość znaczny... a słońce nizko...
« I konie dzielne... i krzaki blizko...
« To Bij nie prędko o nas się dowie, —
« A jutro!... już nas nikt nie rozdzieli! »...
Świsnął — i na wschód jak wiatr lecieli. —



J





Jedni i drudzy, mkną stepem chyżo;
Lecz raz rzucony między nich przedział
Nie uległ zmianie. — Ktoby powiedział,
Że się do siebie nigdy nie zbliżą. —
Wnet, — słońce zaszło, wiatr wiał zachodni,
Coraz to ciemniej, coraz to chłodniej;
Zmierzch padł na stepy, — przez chwilkę jeszcze
Jeźdźcy, jak plamki czernią się w mroku;
I coraz, coraz nikną we wzroku...
Tylko z pod kopyt trawa szeleszcze.