Królu, ociec mój zabit, i te oczy moje
Widziały krwie płynącej z piersi jego zdroje:
Tej krwie, która wielekroć broniła tych murów,
Tej krwie, za którąś odniósł zwycięstwo z Maurów,
Tej krwie, która się gniewem kurzy, żalem dusi,
Że nie na twej usłudze teraz lać się musi!
Tę krew, której nie śmiała wojna toczyć swemi
Razami, rozlał Rodrik w twym dworze po ziemi,
I jakoby na próbę ręki nieużytéj,
Obalił filar znaczny Rzeczypospolitéj!
Wziął serce twemu wojsku, zasmucił żołnierze
I nieprzyjacielowi dodał dumy szczerze!....
Przybiegłam, gdzie się bili, z przestrachem i z trwogą,
Lecz już nie w czas. Odpuść, mi królu, że nie mogą
Usta dalej wymówić i że-ć miasto mowy
Głuchemi ostatek mój lament powie słowy.
Nie smęć się, moja dziewko. Jać przy tym kłopocie
Na miejscu jego chcę być ojcem, jak sierocie.)
Nazbyt to łaski, panie. Szłam tedy bez zwłoki,
Lecz zastałam już ojca, przez obadwa boki
Przebitego. Sam mi już nic nie rzekł, lecz z ciała
Krew na piasku powinność moją zapisała!
I już zamknąwszy mowę, przez otwarte rany
Mówił mi, żeby jego morderz był karany!
I teraz przez też nieme i przez moje usta
Prosi, żeby nie spełzła takowa rozpusta!
Królu! Niechaj się tam, gdzie twa panuje władza,
Zbrodnia i mężobójstwo wolno nie przechadza!...