Dajmy na wojsko wszystko, połowę mniej więcej!
Bogu chwała! Już i żołd jest na sto tysięcy.
Jedni płaczą, drudzy się śmieją rozrzewnieni;
Są milijony... Gdzież są?... W każdego kieszeni.
Nikt wam przeczyć nie będzie ni rządu, ni męstwa,
Ni wspaniałości... prawda! ni krzywoprzysięstwa.
Odtąd bać się nie będziem pamiętnych nam gości:
Jest obrona! W kim?... Pewnie w boskiej Opatrzności...
Samochwalcy! niechaj was Opatrzność nie mami!
Niech się nie na was prawdzi, że „Bóg za durniami“
A to od mego syna; chwalebna ich praca
Zawieszona na chwilę i syn mój powraca.
Ciesz się, kochana żono, dzisiaj go ujrzymy.
Jakżem szczęśliwa! dawno już po nim tęsknimy.
Jam nie tęsknił, gdy zadość czynił urzędowi;
Dom zawsze ustępować powinien krajowi.
W nieprzytomności jego cieszyły mię wieści,
Że się wśród tych cnotliwych mężów syn mój mieści,
Co z przemocy i hańby kraj nasz wydobyli.
- ↑ Do niektórych chluby. Napisane po uchwale sejmu wielkiego, nakazującej zorganizowanie armji stotysięcznej: autor nie ufa szczerości niektórych posłów i nie ma wielkiej nadziei w urzeczywistnienie tej uchwały.