Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/206

Ta strona została przepisana.

szy, którą te szczęśliwe dusze mają, co ku widzeniu onej do nieba przyszły, nikt wypowiedzieć nie umie. Abowiem ta piękność początkiem jest i studnią, z której wszytcy czerpają, a jej przedsię ani ubywa, ani przybywa, ale, w swej mierze ustawicznie stojąc, wszytkim na świecie pięknym rzeczam swej piękności użycza; bo przez się piękności mieć by nie mogły, jako ta niebieska piękność przez się sama i od siebie piękność ma nieprzyrównaną, wieczną, szczyrą a nieodmienną. Taż to jest piękność, od najwyższej dobroci nieoddzielona, która swą światłością wzywa i ciągnie ku sobie wszytki rzeczy. Ta daje Aniołom istność, ludziom rozum, źwirzętom zmysły, ziołom moc, kamieniom własność. A przeto, jako ten ogień widomy odgania od złota plugawość i ono na wybór dobre czyni, tak ten ogień niewidomy a święty sprosności duszne i to, co w nich jest śmiertelnego, wypala i gubi, a ożywia to wszytko, co byli zmysłowie umorzyli i podeptali.
Tenżeć to jest on stos drzew, na którym Herkules, jako poetowie piszą, na górze Oeta zgorzał, a przez takie zgorzenie policzon jest miedzy nieśmiertelnymi.
Tenże też to jest kierz on ognisty Mojżeszów, one rozdzielne języki, jakoby ogień, i wóz pałający Eljaszów, który łaski i błogosławieństwa przysparza duszam tych ludzi, którzy są tego godni, aby gi widzieli na ten czas, kiedy, ziemskie ciemności nazad zostawując, do nieba leci.
Obróćmyż tedy myśli wszytki i siły duszne nasze ku tej najświętszej światłości, ktora nam drogę do nieba pokazuje, a za tą (zwlekłszy z siebie żądze i chciwości cielesne, w któreśmy się tu na ziemi oblekli) po tej drabinie, która na spodnim szczeblu ma cierń jakiś piękności, idźmy aż do onego najwyższego gmachu, gdzie niebieska, pożądana a istotna