Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/223

Ta strona została przepisana.
SZYMON ZIMOROWICZ.
DO SŁOŃCA.
(z „ROKSOLANEK“).

Niebieskie oko, klejnocie jedyny,
Lampo gorąca wyniosłej krainy,
Ojcze gwiazd jasnych! Ty, skoro świt mglisty,
Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty:
Natychmiast z łoża ramiona perłowe
Podniósłszy, oczy szczero szafirowe
Na świat obracasz, a potem, gdy z gory
Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi, zdarłszy nocną larwę,
Dajesz glans dzienny i pozorną barwę.
Przez ciebie drzewa, z listów ogolone,
Rozpościerają warkocze zielone,
Pola odarte biorą na się szaty,
Zewsząd upstrzone rozlicznemi kwiaty.
Przez ciebie Lato, nasycone rosy,
Gotuje bujne oraczowi kłosy,
Jesień, owocem mnogim zbogacona,
W frukty i smaczne obfituje grona.
Gdy zaś najniższym pokazujesz biegiem,
Aquilo z srebrnym wylatuje śniegiem,
Rzeki porywcze upornie hamuje,
Tobie — nie role, nie żyzne pasieki
Mosty na wodach głębokich buduje.
Ja, twój chowaniec, daję do opieki,
Ani cię proszę, byś na mej winnicy
Rozkosznej trunek dowarzał w macicy.
Lecz żądam, abym stanął tam swem czołem,
Gdzie ty rysujesz niebo świetnem kołem!
Ażeby słychać było moje hymny,
I skąd Boreas wylatuje zimny