Strona:Klejnoty poezji staropolskiej (red. Baumfeld).djvu/277

Ta strona została przepisana.

Onby jej kazał czytać volumina prawa.

STAROŚCINA.

Zanudziłby ją na śmierć; tego nie ścierpiemy;
I ja i mąż mój nawet waćpana życzemy.

SZARMANTCKI.
(klękając z zmyślonym zapałem).

Wszechmocne nieba, coście dały jednę duszę,
Bym nieszczęsnej czułości ponosił katusze,
Dajcie drugą, bym znieść mógł rozkosz niepojętę!“

STAROŚCINA.

Ach! wszak to słowa, z „Nowej Heloisy“ wzięte!
Jak szczęśliwieś przytoczył! Takiego kochanka
En vérité nie warta zimna starościanka.
Mais bientôt ma tu nadejść mąż mój uprzykrzony,
Chcę z nim pomówić; waćpan bądź już zapewniony,
że koniec położymy czułej jego męce,
Że Teresa już jego.

SZARMANTCKI.

W waćpani ja ręce
Składam me losy, czucia i ogień ukryty. (odchodzi).

STAROŚCINA. (sama)

O ciel! Co to będzie za mąż wyśmienity!
Je suis fière de mon choix i wielbię niebiosy.
Zaraz mu starościanka musi dać swe włosy:
W czułych tandresach słodkie te serca daniny
Więcej są warte, niż te głupie zaręczyny.

(po chwili zamyślenia).

Ils sont passés pour moi te chwile miłośne,
Zostały się cyprysy i ciernie nieznośne.
Dni moje pełne smutku i pełne żałoby.
Z tobą ja, Jungu! mieszkać będę między groby.

(Dobywa „Nocy“ Junga i czyta, przerywa czytanie i woła)