Łopuchowski. Ja tu, proszę wielmożnej pani, Bogu dziękować, już dwanaście lat...
Stawińska. Zapewne chce pan widzieć się z dziedzicem?
Łopuchowski. A tak, proszę wielmożnej pani, Bogu dzięki już od czternastu dni.
Stawińska. Z panem się dziś widzieć nie można.
Łopuchowski. A słyszę to, proszę wielmożnej pani, Bogu dzięki, już trzydziesty siódmy raz.
Stawińska. Niechże ten trzydziesty ósmy na dziś panu Łopuchowskiemu wystarczy. W tej chwili dziedzic, nie mówiąc już o rozstrojonych nerwach, ma co innego na głowie i nie będzie się odrywał dla lada głupstwa.
Łopuchowski. Przepraszam wielmożną panią, ale z tych lada głupstw to się je chleb.
Stawińska (z godnością). Panie Łopuchowski, ja w ogóle nie mam zwyczaju powtarzania moich poleceń. Żegnam pana... (Łopuchowski wychodzi).
Jadwiga. Mama posyłała po nas?
Stawińska. Tak. Spojrzyjcie no moje drogie, czy dobrze wygląda ten salonik?
Jadwiga. Ależ doskonale.
Stawińska. Wyborna jesteś ze swoim doskonale. (Z ironią) Elegancya cioci Nastusi. No, moje panny, niechże na was spojrzę (przypatruje się im, poprawia na nich suknie). Tak zdaje mi się, że dobrze, musimy usprawiedliwić pochlebną opinię, jaką o nas mają na wsi.
Jadwiga. Sądzę, że nam to się uda. Mama wygląda wspaniale, Helenka jak marzenie.
Stawińska. A ty?
Jadwiga. A ja tak sobie. (Wchodzi Brygida).
Brygida (wchodzi i żegna się nieznacznie). Dla panny Nastazyi to robię, że tu przychodzę do tej baby.
Stawińska. Gdzież panna Anastazya?
Brygida. Usiadła sobie na kuferku i medytuje biedactwo.
Jadwiga. Co ciocia Nastusia robi?
Brygida. Medytuje, panieneczko złocista. Ja też usiadłam na progu i medytowałam, a dwie dziewki, to aż sen zmorzył z medytacyi.
Stawińska. Cóż to? Epidemia?
Brygida. Kolacya. Ja nie wiem, co mam robić, a panna Anastazya w końcu rzekła: Moja Brygido, idź do pani Stawińskiej, bo ja umywam ręce od wszystkiego.
Jadwiga. Mamo! Ciocia się obraziła.
Stawińska. Grymasy? Kąkolska zna się na kuchni?
Brygida. Za przeproszeniem pani, zęby się na tem zjadło.
Stawińska. Kolacyę gotowaliście nieraz?
Brygida. Gotowało się proszę pani przez wiele lat.
Stawińska. Więc zróbcie według tej kartki, jaką wam dałam.
Brygida (kłaniając się). Bóg miłosierny świadkiem mojej duszy, że dużo rzeczy potrafię, ale tego nie potrafię.
Stawińska. Ależ to formalna zmowa... bezrobocie, strejk. Tak być nie może.
Stawińska. Ma Kąkolska tę kartkę?
Brygida. Mam, proszę pani, mam.