Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/121

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha, młodość to najlepszy doktór; młody wszystko przetrwa, zniesie, wytrzyma bez lekarstwa, dopiero jak stare lata przyjdą, o bieda! Doktór nawet nie pomoże, jak zawołają: «Pójdź Kuba do wójta!»
— Panie Dominiku — rzekł Janek — ja tu z powitaniem przyszedłem, z uszanowaniem do dawnego sąsiada i przyjaciela moich rodziców, jak też potrosze i z potrzebą...
— Aha, nie ma karesu bez interesu, a nawet i żydowie powiadają: «nyśtu geld, nyśtu kompliment» — ale powiedz-że, co ci potrzeba, z duszy serca wygodzę, bo co dziś tobie, mnie jutro, a w przygodzie każdego ratować potrzeba. Chcesz pieniędzy, owszem, dałbym i wygodził, ale pieniężnik nie jestem; sprawę masz, poradziłbym z największą chęcią, ale wiesz, żem nie adwokat...
— Nie, panie Dominiku, pieniądze mam, spraw żadnych nie prowadzę, tylko chciałbym u was stancyę do świętego Jana wynająć i z matką pod waszym dachem przemieszkać, dobytek też do swoich zabudowań możeby pan Dominik przyjął. Co będziecie żądali, zapłacę, jak wola wasza, zaraz, to zaraz; później, to później...