Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/124

Ta strona została uwierzytelniona.

— Z Dominikiem, braciszku — rzekł — sztuka się nie uda. Drzwi zamknę, okienice zamknę, kołkami popodpieram, ciebie, kochaneczku, do stołu przywiążę, a nie puszczę! Próżne wymawianie, siadaj bracie i siedź, a szczerem sercem nie gardź... Nie codzień się okazya taka trafia. Jeżeliś mocniejszy i nie dasz się na siłę, to cię zatrzymam prośbą. Jasieczku kochany! szczerością serca poczciwego nie wzgardzaj.
Chłopiec roześmiał się i pozostał. Znał on Dominika i wiedział, jaka jest właściwa przyczyna jego serdecznej gościnności. Paliwoda lubił dobrze zjeść i wypić, a jego Weronika, chociaż rada popisać się zamożnością przed gościem, w domowem, codziennem życiu była niesłychanie skąpa.
Z okazyi przybycia Janka, szlachcic mógł się spodziewać smakowitego śniadania, gdyby gość odszedł, trzebaby było poprzestać na barszczu i skąpo okraszonych kartoflach.
Dominik aż poczerwieniał z radości, usłyszawszy brzęk talerzy i szkła w sąsiedniej stancyi, a na jego szczupłej, gładko wygolonej twarzy malowało się uczucie wielkiego zadowolenia, prawie szczęścia.