Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/142

Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłoby jeszcze gorzej, gdyby na swoją niekorzyść, gdyż tak, to tylko omyłka, a na niekorzyść, to byłaby i omyłka i fuszerstwo, a w naszej familii fuszerów nie było, nawet między kobietami. Pan wie, jaką moja żona robi marynatę, jakie nadziewane szczupaki, czy pan może powiedzieć, że w tem jest fuszerstwo?
— Nie.
— No, widzi pan, jeżeli kobieta nie fuszeruje, to mężczyzna tembardziej.
Taki to był gospodarz uprzejmy, taka gospodyni znakomita, taki numer świetny. Miasteczko dawało młodemu utracyuszowi wszystko, co miało najwspanialsze i najlepsze. Wspaniałość była, co prawda, nie największa, ale też i miasto nieduże. Według stawu grobla.
Pan Adam rozsiadł się na twardej skrzypiącej kanapie, Icek zatrzymał się przy drzwiach.
— No, siadaj — zawołał młody człowiek — czego się boisz, nie zjem cię.
— Ja się nie boję, mogę nawet i usiąść, jeżeli panicz każe.
— Słuchaj-no, Icku, proszę cię raz na