Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/146

Ta strona została uwierzytelniona.

pan nic nie ma, bo wszystko jest w ręku ojca, żądają więc podpisu ojca, albo, w najgorszym razie, matki...
— Na to ja nie mam sposobu.
— Ojoj, żebym ja tak majątek miał, jak pan sposoby ma.
Cekawym?
— Są, na moje sumienie, są.
— To mi je daj, kiedyś taki mądry.
— O innych teraz mówić nie będę, wspomnę tylko jeden, ale dobry.
— Naprzykład?
— Dlaczego się pan nie żeni?
— Zkądże ci to do głowy przychodzi?
— Bo to jest... sposób. Gdyby się pan ożenił, to ojciec dałby panu gospodarstwo, a żona posag. Pan byłby sobie panem, a tymczasem jest pan tylko pańskim synem, to duża różnica. Trzeba się ożenić, ja panu każę to zrobić, ja, Icek Ufnal.
— Idź do licha, rozkazów twoich nie myślę słuchać. Zrób, co masz zrobić i wracaj zaraz, bo mi pilno. Wiesz, że za fatygę dobrze płacę.
— Idę, już idę. Pieniądze przyniosę, ale to nie na długo wystarczy, termina nadcho-