Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/235

Ta strona została uwierzytelniona.

I poszła poczciwa kobiecina do stancyi, która jej za sypialnię służyła — otwarła skrzynię i z pod stosu ubrania, chustek wzorzystych, tkanin własnego wyrobu, ogromnych kłębków wełny, wydobywała paczki banknotów i składała je na bok, szepcząc:
— Nie żałowałam na zabawę, tembardziej nie pożałuję na ożenek. I co mi po tych pieniężyskach, których przecież do grobu nie wezmę... aby tylko dziecko moje było szczęśliwe!