Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy jej ów konkurent zamiary i uczucia swe wyznał, słuchać nie chciała, ale sama pani zaczęła ją namawiać.
— Gdzie się podziejesz po mojej śmierci — mówiła — w służbę pójdziesz, Bóg wie, na jakich ludzi trafisz, jak ci będzie, a zresztą, czyż masz do końca życia w obowiązku, u starych ludzi pozostawać, czy będziesz w stanie pracować ciągle, co zrobisz na wypadek choroby lub niedołężnej starości? Lepiej za mąż idź, kiedy się uczciwy człowiek trafia, będziesz przynajmniej u siebie, będziesz miała przyjaciela i opiekuna, który o wszystkich twoich potrzebach pomyśli. Nie wahaj się, idź za moją radą. Dla mnie byłoby lepiej mieć cię przy sobie, ale kiedy możesz lepszy los znaleźć, ja go ci zawiązywać nie chcę, błogosławieństwo na nową drogę życia ci daję, no, i o wyprawę się nie kłopocz. To już moja rzecz.
Pod wpływem perswazyi dobrej pani, Elżbietka zdecydowała się nareszcie i za mąż wyszła.
Józef pochodził z ubogiej szlachty zagonowej, przez kilka lat po ożenieniu się pozostawał jeszcze w obowiązku, ale gdy oj-