Strona:Klemens Junosza-Chłopski mecenas.pdf/50

Ta strona została skorygowana.
Migalski, Dębiński, Marya.
(razem).

Ale gdzie zabił? kogo zabił?

Fajbuś.

Gdzie ją zabił? to właśnie jest najpaskudniejszy interes, bo on ją z tyłu zabił — er hat pif paf a fon hinten gezrobić.

Migalski.

Panie Alfonsie, coś pan zrobił?

Sołtys.

Widzi wielemożny pan, ten panic łaził se po lesie z fuzyą, niewiem co on ta chciał strzylać, bo ino same komary i muchy są w tym boru, bo drzewo zydy wycięli a zwierzyna uciekła, a zaś Jacentowa, zwyczajnie ot jak baba, powlekła się na grzyby, no i ledwie uzbierała kilka bedłków, aż tu ten oto panisko brzdęc do baby z fuzyi.... i skutek!...

Fonsio

Moi dobrzy ludzie! puśćcie mnie, ja myślałem że to dzik, ja jestem niewinny.

Jankiel.

Jak to może być? taka kobieta co ona sobie nachyli, to ma być podobna do dzik? Jakie tu podobność? — tak jak pies podobny do obarzanka — trzymajcie mu chłopcy — bo on wam ucieknie, ten zbójca!.

Fonsio.

Moi panowi chłopi — nie ściągajcie tak tych postronków, ja nie ucieknę! jak babcię kocham — fe, do czego to podobne? pognietliście mi mankiety — dwa złote dałem od prania, dalibóg, dwa złote.

Fajbuś.

Pójdę ja zobaczę, czy ta Jacentowa jeszcze dycha... ale niewiem.... bo ona była na śmierć zabita.

(wychodzi).