Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/102

Ta strona została uwierzytelniona.

kiego serca, dał się przekonać, że za napisanie rewersu żąda trochę zadrogo i poprzestał na dwudziestu groszach, które mu Walenty zaraz po uskutecznionej czynności doręczył. Następnie skrypt podpisał, pieniądze do kieszeni zgarnął i spokojny, że już będzie miał o czem z sąsiadem taniec rozpocząć, udał się na miasto, aby sprawunki załatwić.
Gdy Wasążek robił tranzakcye finansowe „pod Łabędziem“, sąsiad jego i przeciwnik zarazem, uczynił to samo „pod Kogutem“. Tak więc obadwaj byli przygotowani do niekrwawej przed kratkami sądowemi rozprawy.
Dodawało im to animuszu i fantazyi nadzwyczajnej. Miny mieli zawadyackie, czapki zbakierowane, chód wprawdzie niepewny, ale nadzwyczaj śmiały. Ludzie ustępowali im z drogi.
W trzecim oddziale wielkiej polikliniki „pod Zielonym łabędziem“ operowano chłopów. Krzyk tam był ogromny, rejwach nadzwyczajny.
Chłop w normalnych warunkach mówi głośno, a gdy wypije parę półkwaterków, krzyczy; delikatny człowiek, jeżeli chce chłopa przekonać i wpakować mu w twardą mózgownicę pewnik, że dwa i dwa jest siedem, musi krzyczeć jeszcze głośniej, że zaś w szynkowni znajdowało się współcześnie ze czterdziestu chłopów; ze dwadzieścia bab i kilkunastu delikatnych ludzi, więc łatwo sobie wyo-