Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/108

Ta strona została uwierzytelniona.

jednak na kołach jeździć nie lubił i najczęściej podróżował wierzchem, na starej gniadej kobyle. Była to szkapa własnego chowu Wasążka, znała swego pana i słuchała go, jak pies. Wasążek nie sprzedałby jej nawet za duże pieniądze, bo też było to bydlątko wielce mądre i na wszystkie sposoby wypraktykowane.
Wasążek umiał cenić jej przymioty i wiedział, że lepszej szkapiny dla siebie nie znajdzie. Istotnie, była ona jakby stworzona dla niego.
Słusznie powiedział ongi pewien chłop, że „insze bydlę, chociaż nie potrafi przemówić, ma jednak więcej rozumu, aniżeli niektóry człowiek.“
Zdanie to możnaby doskonale do szkapy Walentego Wasążka zastosować.
Do drogi tak była wypraktykowana i widząca, że czy w zaprzęgu, czy pod wierzchem, wśród nocy najciemniejszej, stąpała tak pewno i śmiało, jakby w samo południe. Wasążek mógł spać na wozie doskonale, gdyż pewny był, że szkapa nie zabłądzi i że go do rowu nie wrzuci.
Przed sądem gminnym zawsze stawała, jakby wiedząc, że jej pan ma ciągłe do tego domu interesa; zatrzymywała się również przed każdą karczmą. Jeżeli Wasążek zeszedł z wozu na rozgrzewkę, czekała spokojnie, dopóki nie wyjdzie, jeżeli zaś nie zsiadał i spał, stała przez jakąś chwilę i wlokła się w dalszą drogę.