Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/112

Ta strona została uwierzytelniona.

łyse jako i matka, z pończochą na lewej nodze zadniej, też jako i matka.
Jeden tylko był odmieniec i miał łeb, jak latarnię, całkiem biały, ale swoją drogą natura w nim była poczciwa; do roboty nie zanadto ciekawy, do żarcia jedyny i przez to właśnie zawsze gładki i gnatami nie świeci. Doskonały koń, kupił go ksiądz z Zimnej Woli i nie wstydzi się nim jeździć w pojedynkę, chociaż osoba znaczna i kanonik.
Starucha wiedziała zawsze, kiedy Wasążek jest trzeźwy, a kiedy pijany, boć się i to szlachcicowi, odpuść mu Panie, zdarzało.
Gdy trzeźwy był, szła pod nim równo i śmiało; gdy pijany, dreptała drobno, podbiegając bokiem to na prawo, to na lewo, stosownie do tego, w którą stronę się szlachciura przechylał i tym sposobem podtrzymywała go na sobie, aby nie spadł.
Ktoby widział w nocy Wasążka, powracającego z jarmarku na swej szkapie, idącej drobniutkim kroczkiem, zbaczającej co chwila to na prawo, to na lewo, mógłby wziąć jeźdźca i konia za jedną istotę i pomyśleć, że ma przed sobą dobrze podchmielonego centaura.
Tym razem Wasążek był dobrze cięty, ale nie drzemał, bo mu nowa sprawa na to nie pozwalała. Myślał o niej, miał już potrzebne na nią pieniądze