Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet trzęsienie ziemi. Jest to bardzo ładnie, ale niekorzystnie, nie można bowiem dostać ani grosza za uchybienie terminu, ani kilku korcy zboża za poczekanie, ani nawet głupiego cielęcia, lub gęsi, za grzeczność. Gdyby wszyscy ludzie byli tacy, wówwczas delikatność kapitalistów nie przynosiłaby wcale procentu.
W Czarnembłocie wiedziano dobrze, że Brzozówka od dwudziestu kilku lat jest w dzierżawie pana Jacka Boreckiego i będzie w niej dotąd, dopóki pan Jacek Borecki zechce, bo nikt z okolicznych dzierżawców rat tak regularnie nie płaci i nikt tak nie gospodaruje porządnie, jak on.
Mówią, że pan Borecki ma pieniądze; finansiści czarnobłoccy obliczyli, że kto ma takie dochody duże i takie wydatki małe, jak on, ten musiał przez dwadzieścia kilka lat uskładać przynajmniej kilkanaście tysięcy rubli.
Nie można było jednak dojść, gdzie je trzyma i co z niemi robi; nawet znany z dyplomatycznych zdolności Dawid Śliwka nie mógł tego wybadać.
Posyłano na zwiady młodego żydka, aby pod pozorem stręczenia służby, zamówił się do dworku w Brzozówce i wymiarkował, gdzie co może być, ale wyprawa się nie powiodła.
Pan Jacek, człowiek z natury podejrzliwy, spotkawszy żydka na dziedzińcu, sam go zaczął badać i dopytywać, a ponieważ młodzieniec plątał się