Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/130

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech cię o moje córki głowa nie boli, to nie twoja rzecz. Co masz mówić?
— Zna pan majątek Tartaczek, o pięć mil za Czarnembłotem?
— Znam.
— Dobra w nim ziemia?
— Doskonała.
— I las jest...
— Przerzedzony.
— I łąki, aj, jakie łąki! Oj, oj! żebym ja takie szczęście miał.
— Istotnie, wyborne!
Dawid przechylił głowę, przymrużył jedno oko i zapytał:
— Jak się wielmożnemu panu zdaje, czy za ten majątek można dać po tysiąc rubli za włókę?
— Bez namysłu można.
— No — zawołał Dawid z tryumfem — to Tartaczek, choćby jutro, może być pański! Teraźniejszy dziedzic cokolwiek w interesach; jemu się przykrzy na wsi, chce zamieszkać w mieście, odpocząć — i dlatego sprzedaje z wolnej ręki. Trzeba zaraz dziś na noc jechać, z dziedzicem porozmawiać, a pojutrze do hypoteki i koniec.
Pan Jacek uśmiechnął się pod wąsem i odrzekł powoli:
— Nie trzeba jechać dziś na noc.