Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

jako niepotrzebna; nie ma bowiem takich dzieci, któreby potrzebowały dwóch matek, ani takiego domu, żeby musiał mieć dwie gospodynie.
— A więc pozostaniesz na zawsze.
— Od ciebie to zależy... Druga rzecz, co ja mam tu robić?
— No, jak w domu.
— Za pozwoleniem; mam się zająć dziećmi, to główna rzecz; zajmę się, ale to mało. Obejmuję cały zarząd domu i gospodarstwa kobiecego.
— Dobrze.
— Ale z warunkiem, żeby mi się pan brat do niczego nie wtrącał. Wolałabym Belzebuba zobaczyć, aniżeli mężczyznę w kuchni. Pod tym względem chcę sama być panią.
— Już nią jesteś, siostro — odrzekł z uśmiechem Borecki — ja ci się wtrącać do niczego nie będę.
— Ma się rozumieć. Ty siej zboże i zbieraj posagi dla córek, a ja, jeżeli Bóg da doczekać, biorę na siebie wyprawy i kobiece gospodarstwo. Na to wystarczy. Zgoda?
— Zgoda.
— W takim razie nie ma co bałamucić; proszę o klucze i niech mi pan brat pokaże, gdzie co jest.
W godzinę później już panna Gertruda, w popielatej sukience, w czarnym fartuchu, z pękiem kluczów u pasa, chodziła po zabudowaniach; zwie-