Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/139

Ta strona została uwierzytelniona.

nauczyłam je czytać, pisać, katechizmu i trochę rachunków, historyi. Więcej nie nauczę, bo i sama nie umiem, a choć tam jeszcze czegoś się za młodu uczyłam, to mi już wywietrzało z głowy. Cóż tedy pan brat myśli?
— Jakże pani siostra uważa?
— Ojciec ma pierwszy głos.
— Pani siostra jesteś dla nich matką, więc też masz głos.
— Chciałabym zasłużyć na ten tytuł. Otóż trzeba te dziewczyny jeszcze kształcić.
— Ale czego? jak? gdzie?
— Otóż w tem sęk.
— Możeby na pensyę oddać?
— Co też pan brat mówi! Może jeszcze mają brzdąkać na fortepianie i paplać po francusku?
— Cóżby to szkodziło?
— A nie, panie bracie, jak cię kocham, to na nic! Co je czeka? Gospodarskie córki, wyjdą za mąż za gospodarzy i czeka je praca. Z kim będą po francusku mówiły? czy będą miały czas brzdąkać? Na nic to, panie bracie.
— Więc jakże?
— Ja uważam, że trzeba na kilka lat wziąć porządną nauczycielkę do domu.
— Cóż łatwiejszego?
— Chyba cóż trudniejszego? Byle kogo nie chcę a skoro mamy płacić, wiedzmy za co.