Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/140

Ta strona została uwierzytelniona.

— To najlepiej będzie, jeżeli siostra sama pojedzie do Warszawy i wybierze osobę wedle swego uznania.
— Ja do Warszawy! Ależ któż tu zarządzi? kto się zaopiekuje dziećmi, dojrzy służby, dopilnuje porządku! Wy mężczyźni traktujecie to lekceważąco, a to są, doprawdy, rzeczy pierwszorzędnego znaczenia.
— Nie przeczę, uznaję to w zupełności, ale tydzień, nie wieczność. Ja dam baczność na wszystko, a Michałowa, szafarka, jest, jak mniemam, uczciwa kobieta i można jej zaufać.
— Zapewne, dopóki trzeźwa, jedyna baba, ale jak się dorwie do flaszki, przepadło. Ja toleruję i przebaczam, gdyż na szczęście, nie pozwala ona sobie zbyt często, raz na kwartał zaledwie. Ale któż mi zaręczy, że podczas mojej nieobecności akurat taki fatalny termin nie wypadnie.
— Niech jej pani siostra zapowie.
— Nie na wiele się to przyda.
— Ja sam pilnować będę.
— Znam ja męskie pilnowanie. Nic, panie bracie, pilnuj tylko dzieci i miej na nie baczenie, reszta niech już tam. Pojadę i wyszukam, a wyszukam takiej kobiety, żeby dziewczątek wielkich a niepotrzebnych mądrości nie uczyła, bo, mojem zdaniem, panie bracie, kobieta winna być przedewszystkiem kobietą, a zwłaszcza wiejska kobieta.