Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/160

Ta strona została uwierzytelniona.

wie wam, kumie, powiadam, że nie ma takiego drugiego żyda na świecie.
Kum kiwał głową i dziwił się; potem poszli z Rokitą na wódkę i dziwili się we dwóch; potem sen ich zmorzył, pokładli się więc na wozach i spali aż do wieczora.
Jak roślina na dobrym, żyznym gruncie, zakorzenia się coraz silniej, rozkrzewia bujnie, nabiera sił żywotnych i mocy, tak Chaskiel Wiatrak zakorzenił się doskonale w Olszance. Grunt tej wioski sprzyjający był dla niego.
Gdy jesień nadeszła i w ogrodzie nic już nie było do obrywania, Chaskiel nie powrócił już do miasta, lecz pozostał we wsi. Pachciarz olszaniecki, Mosiek Oko, człowiek stary i zniedołężniały, a Chaskla bliski kuzyn, uczynił go swoim wspólnikiem. Nie było to wielkie przedsiębiorstwo, ale też i Chaskiel nie miał się za wielką osobę, a tytuł współpachciarza ambicyę jego zadawalniał w zupełności.
Mieszkał sobie tedy w Olszance spokojnie, chłopom i babom dogadzał, wszystkim się kłaniał nisko, dla każdego był usłużny niezmiernie, kredytu udzielał z przyjemnością i powoli ludność Olszanki wsuwała się do jego kieszeni.
Działo się to nieznacznie, gładko, tak, że klient sam się nie spostrzegł, kiedy i jak stawał się dłużnikiem uprzejmego żydka.