Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/164

Ta strona została uwierzytelniona.

kiel wszystko zabiera. On nie zabiera, on tylko odbiera, i to nie wszystko. Nie warto ludziom robić dogodności. A po co wy dzisiaj do mnie przyszli? Pewnie po pieniądze?
— A juści, że tak, bo mi na podatek trzeba, bo mi się wóz popsuł i trzeba go do kowala oddać, bo kobieta powiada, że jej soli brakuje.
— Wy myślicie, że ja tego nie wiem? Oj, oj! Wam na podatek trzeba ośm rubli, ale jeszcze macie tydzień czasu; żelaza do waszego wozu trzeba sześćdziesiąt funtów.
— Kowal mówił, że najmniej siedmdziesiąt.
— Wy nie słuchajcie kowala, wy słuchajcie mnie, a o sól nie frasujcie się, u mnie jest cała beczka. Ja mogę na wszystko poradzić, ale nie gadajcie, że was niszczę.
— Jać nie powiadam, tylko sobie myślę, gdzie mnie się wszystko podziewa. Nibyć i ztąd i ztąd grosz siaki taki wpadnie i zaraz ucieknie i nie ma nic. W głowę zachodzę...
Chaskiel zrobił minę poważną i rękę na ramieniu chłopa położył.
— Wy nie myślcie dużo, Michale — rzekł — bo myślenie, to nie gospodarski interes; wy pilnujcie swojej roboty, a jak zechcecie mieć pomyślenie, to połóżcie się trochę spać. To jest najlepsze lekarstwo. Ja wam z dobroci tak radzę.
— W zmartwieniu, to i zasnąć trudno.