Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/170

Ta strona została uwierzytelniona.

dać, kiedy go po ojcach dostałem i dzieciom swoim oddać powinienem? I gdzie się podzieję, jak grunt sprzedam? Z gospodarza na parobka zejdę, w służbę mam iść? Powiadam mu, że gruntu nie sprzedam, a on się śmieje, mówi, że jak ja nie zechcę, to sąd sprzeda mój grunt, że niby licytacya będzie. Ale skoro pan Walenty powiadają, że gospodarskiego gruntu sprzedawać nie wolno, toć chyba i sąd nie sprzeda?
Wasążek czoło namarszczył, nastroszył wąsy i rzekł:
— Mój Michale, wlazłeś ty biedaku w niedobre miejsce. Przezwisko ci Rokita, ale choćbyś był i sam Boruta, to się z tego, nieboraku, nie wydobędziesz.
— Panie Walenty! radźcie życzliwie! Panie Walenty!
— Bóg mi świadkiem, że pragnę, ale w tej rzeczy rada trudna. Podpisałeś bracie, dałeś dyabłu na swoją duszę cyrograf, teraz musisz cierpieć, biedaku i choćby nie wiem jak kręcić, nic nie pomoże. Żyd cię sprzeda, jak zechce.
— A toć dopiero pan Walenty mówił, jako chłopskiego gruntu żydom kupować nie wolno.
— Aj, Michale, a toć ja nie mówię, że żyd kupi twój grunt, tylko powiadam, że go sprzeda i nie tak on go sprzeda, tylko sąd każe sprzedać, a do