Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/179

Ta strona została uwierzytelniona.

gach, używa go, kto chce i kiedy chce, kobieta, nawet małe dziecko.
— A ja zastanawiałem się.
— Wy?
— I wcale tego nie żałuję. To jest wyraz mały, ale ogromnie pakowny. W jego trzech literach mieści się tyle, co w trzech dobrze naładowanych furach.
— Co się może mieścić?
— Posłuchajcie-no tylko. Gdy wymawiacie wyraz „pfe“, to całe wasze oblicze się zmienia, usta wykrzywiają się, jak gdyby miały w sobie coś bardzo kwaśnego i macie ochotę splunąć.
— Prawda jest.
— Wasz nos robi się wówczas podobny do suszonej gruszki i marszczy się nieprzyjemnie, jak gdyby zaleciało go brzydkie bardzo powietrze. Wasze oczy pomimowoli się zamykają, jak gdyby nie chcąc patrzeć na to, o czem powiedzieliście pfe! Ruszacie ramionami, odwracacie głowę, zdarza się też, że robicie machnięcie ręką, pragnąc niby odpędzić od siebie dokuczliwą i uprzykrzoną muchę. Czy nie prawda?
— Bardzo prawdziwa prawda.
— Pokażcie mi drugi wyraz, przy wymawianiu którego człowiek okazuje tyle nieprzyjemności całem swojem ciałem, wszystkiemi członkami?