Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/185

Ta strona została uwierzytelniona.

gdyż to nie był jego fach, ale zbierał argumenta i dowody. Dobra jest sprawa, mająca dwóch świadków, lecz taka, która ma dwunastu, dwudziestu czterech, czterdziestu ośmiu, jest bezwzględnie lepsza.
Pewnego wieczora postanowił Uszer użyć umiarkowanej przechadzki i pójść w pole, aby łagodnem tchnieniem wiatru ochłodzić głowę, nadmiarem myśli ciężkich sforsowaną.
Wyszedł za rogatkę i usiadłszy na kamieniu przydrożnym, spoczął. Przed oczami jego rysowoła się panorama miasteczka, jego rodzinnego ukochanego miasteczka.
Widział zdaleka czerwone kominy, szare dachy, ściany bielone, gdzieniegdzie okiennice różnych barw; widział żółtą synagogę i w pewnem oddaleniu od miasta „dom wieczny,“ kirkut, na którym, pod cieniem sosen, tylu mężów zasłużonych i nabożnych spoczęło.
Obraz ten rozzrzewnił go i skierował jego myśli na punkt jeden, na miasto.
Cóż to jest miasto? Oczywiście, jest to zbiorowisko siedzib ludzkich. Kto wymyślił miasto? Bezwątpienia żydzi; oni tylko jedni mogli wpaść na tak genialny pomysł i urządzić gród ze wszelkiemi wygodami, z rzeźnikiem, mykwą, szkołą, ze wszystkiem, co tylko potrzeba, a nawet, zachowaj Boże, z kirkutem.