Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/214

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie rozumiem wielmożnego pana. Czy dlatego, że ja nazywam się Glancman, nie potrafię być życzliwym? Dlaczego?
— Dlatego, że to do ciebie nie należy i zrobisz mi wielką przyjemność, jeżeli zechcesz rozmawiać o czem innem.
Glancman próbował jeszcze, aby do tego przedmiotu powrócić, ale widząc, że to się na nic nie zda, odjechał.
— No — mówił do siebie, siedząc już na biedce i poganiając chudego konia — ty panie szlachcic nie chcesz żyda swata, ale co Glancman powiedział, to już ci mocno w głowie siedzi. Ty lubisz pieniądze i ty się na nie złakomisz. Sam będziesz się starał o Różańskiego na męża dla swojej kochanej córeczki. Owszem, szukaj, złapiesz się. Śliczny zięć, bardzo fajn kawaler!
Kiedy pan Borecki, zakończywszy rozmowę z Glancmanem i wydawszy Filipowi dyspozycyę robót na jutrzejszy dzień, przyszedł do „salonu,“ zastał tam siostrę swą, córki i gości w bardzo wesołym nastroju ducha.
Pani Zawadzka z ciotką Gertrudą rozmawiały z wielkiem ożywieniem o najlepszym sposobie marynowania grzybów, a panienki z panem Stanisławem o kwiatach i o lesie.