Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/231

Ta strona została uwierzytelniona.

przy okazyi. Żeby nasz hrabia nie mieszkał za granicą, tylko tu, w swoich dobrach, zabrałby wszystko to wino co do jednej butelki. On się zna; jego ojciec od mojego dziadka zawsze wino kupował.
Tak zachwalając swój towar, rozwodząc się nad świetną tradycyą o przodkach, którzy z magnatami handlowali i mieli nadzwyczajne delicye w swych piwnicach, pani Małka krzątała się, znosząc talerze i flaszki.
Młody człowiek szybko załatwił się ze śniadaniem i zapaliwszy papierosa, rzekł:
— Teraz musimy uregulować pewien dawny rachunek.
— Owszem, ale który? Przecież panu wiadomo, że my mamy niejeden rachunek, a nawet, prawdę powiedziawszy, wszystkie nasze rachunki są dość dawne. Ale pan zna naszą delikatność, pan wie, że my nie jesteśmy uprzykrzeni ludzie i czekamy czasu.
— Eh! bo pani zaraz o rachunkach!
— Przecież ja nie zaczęłam, pan sam...
— Tak, lecz na te rachunki, o jakich pani myśli, czas jeszcze. Tymczasem, chcę załatwić inne...
— Inne? Czy oprócz rozmaitych mamy jeszcze i inne?
— Czyżby pani już zapomniała, że popsułem bransoletkę?