Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/235

Ta strona została uwierzytelniona.

— Umiesz pani dobrze rachować.
— Ileż razy pan mówił, że ja mam ładne oczy...
— I dziś mogę to samo powtórzyć.
— No, a coby to były za ładne oczy, żeby nie dobrze widziały, a wszystko, co człowiek widzi oczami, da się porachować. Niechno pan posłucha, już jest wielki czas, żebyśmy pomówili otwarcie... Pan się nie obrazi?
— Owszem, mów pani.
Usiadła przy stole, bardzo blisko młodego człowieka, pochyliła się ku niemu i mówiła prawie szeptem:
— Ja dobrze wiem, i pan wie i jeszcze jest kilku takich ludzi, co wiedzą, że gdyby nie sukcesya, pan byłby już dziś bankrut... Bardzo grzeczny, elegancki i przyjemny bankrut, ale... bankrut.
— Dziękuję za komplement!
— Nie ma za co. Nasze żydki przestaliby dawać panu pieniądze i zechcieliby odebrać to, co wpierw dali. Pan nie miałby zkąd oddać, a coby się dalej zrobiło — nie potrzebuję panu tłómaczyć. Byłoby z panem niedobrze.
— Zapewne; ale ponieważ moje położenie zmieniło się znacznie...
— Przepraszam pana — w czem ono się zmieniło?
— We wszystkiem. Przecież ostatecznie sukcesya...