Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/238

Ta strona została uwierzytelniona.

grosz wyda, to wprzód dziesięć razy obejrzy. Taki człowiek zawsze ma pieniądze odłożone. On się nie przyznaje do majątku, on narzeka na ciężkie czasy, ale wszyscy bogaci lubią narzekać. Taki zwyczaj ich. Ja jestem dla pana bardzo życzliwa, myśmy wszyscy życzliwi — więc rozgłosiliśmy, że na pana spadł wielki majątek. Ten głos poszedł po całej okolicy i do Brzozówki też trafił. Pan Borecki złakomi się napewno; tylko niech pan kuje żelazo, póki gorące, niech pan nie bałamuci. Póki o panu mówią, trzeba korzystać z czasu i jechać do Brzozówki.
— Eh! moja pani — odrzekł młody człowiek — odkładać, czy nie odkładać, to, jak ja myślę, jest wszystko jedno.
— Jakto wszystko jedno?
— Sądzę, że choćbym nawet nie miał żadnej sukcesyi, to chyba Borecki córkę-by mi dał.
— Proszę pana, ja nie wiem. Możeby dał, a może nie; ale prędzej nie.
— A cóż on za magnat? Czem może mi imponować? Taki dzierżawca, jak i ja, nie ma się z czego pysznić, a że mu się trochę lepiej powodzi, to jeszcze nie racya, żeby mną pogardzał. Majątku wprawdzie nie mam, ale osoba moja przecie coś warta.
— Oj, oj! i jak. Osoba warta, na moje oszacowanie...