Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może trochę więcej — dodał Dawid.
— A ile potrzeba pokoleń, żeby wytworzyć sążeń śmieci?
— Jeżeli duża familia — rzekł Dawid po długim namyśle — to, podług mego rozumienia, przez rok zrobi więcej, niż sążeń kubiczny śmieci... Mówię to z praktyki.
— Bardzo wam wierzę — odparł Engelman — ale tu idzie o pokład, o te stwardniałe śmiecie, w których można już kopać, jak w ziemi.
— Aj! — zawołał Dawid — ja już rozumiem! Nasz dom, ten dom, w którym ja mieszkam z moją familią, stawiał dziadek, a ten dom dopiero na jaki łokieć wrósł w ziemię — to znaczy, że na sążeń potrzeba trzech dziadków!
— Jesteście bliscy prawdy i mówicie pięknie. Otóż, wielce szanowni, patrzcie i podziwiajcie. W tej chwili z głębokości sążniowej rydel robotnika wyrzucił wcale dobrze zachowane szczątki wielkiego pantofla. Nie zaprzeczycie zapewne, że jest to niezbity dowód, że przed trzema dziadkami nasze miasto było już izraelskie i nabożne, albowiem ludzie innej wiary chodzą bądź to boso, bądź też w butach, a jedyny, oprócz żydów, człowiek w miasteczku, który używa pantofli, to jest aptekarz, nosi aksamitne i wyszywane jedwabiem. Takie nie wytrzymałyby w ziemi nawet pół roku. Ten pantofel, którego szczątki przed sobą widzimy, jest