Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/255

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy to może być? Nie słyszałem, żeby on tak miał czynić.
— Wierzę najzupełniej; ty jesteś człowiek zapracowany, mało z kim się wdajesz, mało z kim rozmawiasz, ale ja wiem dobrze, co się święci. W Czarnembłocie co tydzień prawie jestem, a ludzi, tak jak ty, nie unikam. Mówisz, że kobiety lubią plotki; nie zaprzeczam temu, i ja plotki lubię, bo w nich jest dużo prawdy, a kto wie, co ludzie mówią, ten nieraz wielu przykrości uniknie.
— Hm! dziwne rzeczy mi pani siostra opowiada, bardzo dziwne. Będę sprawdzał, wywiem się, ale swoją drogą, uważasz siostruniu, ja go na niedzielę zaprosiłem. Spotkaliśmy się w miasteczku, tak się jakoś złożyło. Teraz na żaden sposób odpraszać nie wypada.
— A broń Boże!
— Więc?
— Cóż mam robić? Dam obiad, jak sobie życzysz, dobry obiad, nawet, jeżeli to konieczne, wystawny, ale proszę cię, bracie...
— Cóż?
— Nie zablisko, nie zaczule, daj mu poznać, że znajomość znajomością, a...
— Już ja będę wiedział, jak go traktować, chociaż jeszcze nie wierzę w to, co o nim mówią. Taki chłopak gładki, taki zdaje się rozsądny.