Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/260

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zobaczylibyśmy. Wiecie, panie Walenty, że mąż nie powinien nic robić bez żony.
— A ja zawsze robię sam interesa.
— Przez to panu Walentemu nie jest dobrze na świecie.
— I źle mi też nie jest.
— Zawsze nie tak dobrze, jakby być mogło, gdyby pan Walenty słuchał żony.
— Akurat! Żona się zna na prawie!
— Pan Walenty zawsze tylko o prawie myśli.
— Bo to jest grunt, moja pani Małko. Na prawie wszystko stoi; powinnabyś pani o tem wiedzieć, bo i ten pan z Zatraceńca, skoro sukcesyę otrzymuje, to też nie na czem innem, jeno na prawie się zbogaca.
— Jakto na prawie? On dostanie czyste pieniądze, to się zbogaci przez pieniądze.
— Jak to dobrze, że baby światem nie rządzą — rzekł Wasążek — kiedy takiej prostej rzeczy nie rozumieją. Z czegóż to ten z Zatraceńca pieniądze ma dostać? Z sukcesyi, a z czego sukcesya? Juści z prawa! Żeby prawa nie było, toby i sukcesyi nie było; każdy drapałby dla siebie, jak mogący i co mogący. Zabijaliby się, a tak nie. Chciałbyś zabrać? Dobrze, wykaż się, coś za jeden? Coś był nieboszczykowi: brat, swat, ciotka, wuj, stryj, czy jak? Znam ja dobrze te interesa, bo się na prawie zęby zjadło, a koło sukcesyi cho-