Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/272

Ta strona została uwierzytelniona.

spieszyć i spieszyć, że na pośpiechu wszystko zależy.
— Niechże kto pospieszy w takich warunkach, niech dojdzie do ładu z milczącą, jak zaklęta, dziewczyną, z ciotką, która się budzi niewiadomo po co i jakiegoś Ferdynanda Majera i Eufrozynę za ciekawy przedmiot dyskursu bierze.
Kiedy konkurent, tłumiąc w sobie gniew i wściekłość, odjechał, panna Gertruda udała się zaraz do pokoju swych wychowanic, gdzie znalazła Zosię rozżaloną, płaczącą.
— Widzi ciocia... no, niech ciocia sama powie, jaki on niegodziwy! — mówiła, łkając. — Czego się przyczepia, czego chce?
— Uspokójże się, moje dziecko.
— Ciocia nie słyszała, co on plótł...
— Owszem, wszystko słyszałam...
— Przecież to niepodobna... bo, chociaż ja cioci nic nie mówiłam, ale ciocia wie... ciocia rozumie, że ja jego oświadczeń słuchać nie mogę, nie chcę, nie wolno mi... Ja cioci wyznam wszystko, jak na spowiedzi. Pan Stanisław mi nie mówił nic...
— Nic?
— Troszeczkę tylko, ciociu moja najdroższa, parę słówek... prawie nic... Na cóż miał dużo mówić, kiedy wiedział doskonale, że ja go kocham... całem sercem!