Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/283

Ta strona została uwierzytelniona.

miarkuje, ile ja mam dla pana przychylności. Niech pan się nie spieszy, niech-no pan opowie, jak panu idzie w Brzozówce. Ach, dla mnie to smutne jest!
— Dla pani?
— Nie mam co dwa razy powtarzać. Kto się ożeni, to się odmieni. Pan będzie tu rzadkim gościem, ja nie będę pana widywała tak często, nie będę tyle targowała, co teraz. Będzie smutno... Ze wszystkich panów, jacy tu u mnie bywają, pan był najprzyjemniejszy pan... jedyny pan. Myśmy czasem porozmawiali, czasem pożartowali, teraz biedna Małka nie będzie miała do kogo słowa przemówić...
Uśmiechała się, ukazując równe białe zęby, rzucając spojrzenia wymowne, ale młody człowiek przyjmował to obojętnie; był strapiony i kwaśny.
Gdy odchodził, Małka, dotknięta w swej dumie, rzuciła za nim piorunujące spojrzenie i przekleństwo.
Słusznie mówił swego czasu pewien uczony, że dyabeł, obrawszy sobie za wspólniczkę swych figlów kobietę, przedewszystkiem napełnia ją pychą, to jest jego główny, podstawowy materyał, a reszta, to tylko dodatki.
Właśnie w Małce wzburzyła się pycha i gdyby Mojsie Fisch mógł czytać w myślach swej małżonki, toby drzemiący w nim lew zbudził się i ryknął z radości. Ale uczony Mojsie tego rodzaju czyta-