Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/288

Ta strona została uwierzytelniona.

pie, przybywszy, bracie, do ciebie, że ty masz myśleć o posagach dla córek, a ja o wyprawach. Zawsze słowa dotrzymuję, więc i teraz nie skrewię. Zosia dostanie wyprawę, co się zowie, porządną. Zgadzam się na wszystko, co pan brat mówi, ale na zrobienie wyprawy czasu mi trzeba i sądzę, że pan brat zechce moję ambicyę uwzględnić.
— To jest jak?
— Dać mi trochę czasu. Nie bagatela to: kupić, uszyć, posprawiać. Panna Borecka, chociaż córka dzierżawcy, wywiezie z domu więcej pak i kufrów, niż niejedna dziedziczka. Na to grosz do grosza zbierałam i nie powstydzę się. Zgadzam się we wszystkiem ze zdaniem pana brata, ale nawzajem, co do tych kobiecych fatałaszków, muszę mieć swobodę.
Różański bywał codzień prawie i zawsze zastawał Zosię smutną i milczącą, jak kamień, przytem, niby żołnierz na warcie, zawsze była przy niej bądź ciotka, bądź Jadwisia, a najczęściej obie razem i z uprzejmością największą starały się bawić młodego człowieka nieustającą rozmową.
Nie mogąc na żaden sposób porozumieć się z panną ustnie, młody człowiek postanowił załatwić rzecz piśmiennie.
Kosztowało go to wiele pracy. Na najładniejszym papierze, jaki w Czarnembłocie mógł znaleźć,