Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/295

Ta strona została uwierzytelniona.

kim nie szukał, siedział na uboczu i pił, milcząc, a na zapytania albo wcale nie odpowiadał, albo odburknął w taki sposób, że go już więcej nie nagabywano.
Swoją drogą sprawy prowadził, że zaś mu żydzi pieniędzy dać nie chcieli, więc sprzedał krowę jednę, potem drugą... I to nie łatwo mu przyszło, gdyż żona takiego gwałtu narobiła, że aż się cała wieś zbiegła, jak na dziwowisko.
Nawet guzów z tego powodu było kilka, bo za Wasążkową ujęli się jej familianci i duża bitwa się wywiązała, ale jakoś Wasążek na swojem postawił, krowy do żydów poszły, a pieniędzmi można było jakiś czas podtrzymywać procesy.
Po stracie dwóch krów Wasążkowa wciąż rozpaczała i w żalu utulić się nie mogła. Daremnie mąż przekładał jej i tłómaczył, że to strata pozorna tylko i chwilowa, gdyż z chwilą wygrania sprawy, wszelkie koszta na Kobiałkę spadną i będzie je musiał co do jednego grosza zapłacić.
Wasążek był pewny wygranej, ale kobieta, na takie rzeczy nie znawczyni, sądziła po swojemu i zapowiedziała mężowi, że już mu więcej do obory zaglądać nie pozwoli i że trzeciej krowy ruszyć nie da.
— Chyba mnie pierwej na cmentarz wyprowadzisz — mówiła — aniżeli weźmiesz to bydlątko. Dość