Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/297

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oj waj... taki gospodarz? Co wasan za gospodarz! Wasan tylko koło sądu i koło karczmy gospodarstwo ma...
— Ej, nie urągaj-no ty... bo...
— Ty! Co to jest ty? Wasan grozi, komu wasan grozi? — rzekł Jukiel, cofając się szybko. — Wasan chce robić awanturę! Wielki pan, myśli, że go się kto zlęknie!.. To wszystko za naszą dobroć, za naszą przychylność! Bierzecie od nas pieniądze, a płacić chcecie awanturą.
— Niechże-no Jukiel zaczeka — rzekł Wasążek — rozmówmy się po ludzku.
— Co mam z wami rozmawiać, o czem?
— O tym długu.
— Wcale nie myślę... Na co mi rozmawianie, oddajcie, coście winni...
— Kiedy teraz nie mam.
— Ładna zabawa! Nie ma pieniędzy i chce rozmawiać... Akurat to jest osoba do rozmowy!
Nie lepszy był i Chaskiel; ten również napierał i o układach słuchać nie chciał. Podzielał on w zupełności zdanie Jukla, że kto nic nie ma, z tym nie warto mówić. Szkoda czasu.
Posypały się pozwy, wyroki, zajęcia. Wasążek głowę stracił tak dalece, że już nawet do sądu nie zaglądał; puszczał sprawy zaocznie, nie apelował — on, Wasążek, który całe życie na procesach strawił. Przychodzi na człowieka taka chwila, że już