Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/308

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Walenty, a dla mnieby pan takiego dobrego sposobu nie znalazł?
— Oj, nie bracie; tyś już dawno opisany; żeby przedtem, to jeszcze, ale teraz już nie rychło, już wszystko przepadło.
Chłop głowę zwiesił i poszedł ku domowi. Gnębiło go pytanie, dlaczego Wasążek znalazł sobie sposób, a on nie ma drogi wyjścia i czy naprawdę już nie ma? Wasążek mądry, aleć chyba na świecie są mędrsi od niego. Trzeba poszukać.
Zaraz, przyszedłszy do domu, zebrał wszystkie papiery sądowe, jakie mu podczas procesu z Chasklem przyniesiono, zebrał, złożył je porządnie, owinął w gałgan i troskliwie ukrył w zanadrzu, potem wziął kawałek chleba na drogę, kij w rękę i na całą noc poszedł do gubernialnego miasta, o dziesięć mil drogi.
Tam ludzie mądrzy są i prawo znający, może oni co na jego niedolę poradzą?
Szedł chłop równym, miarowym krokiem, księżyc mu przyświecał, szedł i rozważał w duchu opowiadanie Wasążka o tym koniu, co, gdy go wilki na pastwisku obskoczą, nie da się pożreć dobrowolnie, ale broni się i wierzga.
W tym samym czasie, kiedy Rokita w drogę się puścił, w Czarnembłocie Mojsie Fisch poszedł odwiedzić swego przyjaciela Engelmana i zapropono-