Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

wzgórza, utworzonego z pokładów śmieci, zsypanych i ubitych przez wiele pokoleń, rozdzielają się na grupy drobne, coraz drobniejsze, od grup odpadają jednostki i wszystko chowa się w niskich drzwiach domów drewnianych.
Otwierają się szynkownie i sklepy; we wnętrzach ich, oświetlonych naftowemi lampkami, rysują się postacie kobiece i męzkie, a we wszystkich głowach teraz mieszka, wszystkie serca napełnia, na wszystkich ustach teraz błądzi, jeden tylko wyraz:
— Początek, dobry początek!
Wielki, piękny wyraz, z którego idzie wszystko dobre; dobry początek, to połowa interesu, to dobra nadzieja, otucha, zachęta, to pewność niemal, że wszystkie zamiary udadzą się jak najpomyślniej...
Okienka błyszczą światłem dogorywających łojówek, niby wielkie szare koty ślepiami; ciemność zapada zupełna, noc obejmuje panowanie nad światem.
Tu i owdzie uczony jeszcze nad książką się kiwa; tam praktyczny i światowy człowiek rachunki przegląda lub się do drogi szykuje; kobiety z wielkim krzykiem dziatwę zapędzają do snu, gdyż rade jeszcze na progach do gawędy z sąsiadkami zasiąść — wypowiedzieć wszystko, co na sercu mają, użalić się na dolegliwości fizyczne i moralne, na