Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/317

Ta strona została uwierzytelniona.

ny, do siewu, na nowy chleb pracuje, bo mu już rychło starego zabraknie. Ruch się na polach robi. Z pastwisk dolatują odgłosy fujarek, a często i od zagonów wiatr na skrzydłach swoich dźwięki prostej, niewyuczonej pieśni przynosi.
To jest taki czas, w którym się wszystko budzi: od ziemi, co w śnie zimowym spoczywała, do motyla, do najdrobniejszej muszki...
W Brzozówce ruch się także zrobił, jak wszędzie.
Pan Borecki po całych dniach był w polu, ciotka Gertruda przy ogrodach warzywnych, przy oborze, przy najrozmaitszych zatrudnieniach, jakie ta, niecierpliwie przez wszystkich oczekiwana pora roku, przynosi.
Panienki objęły, jak co rok, ogród w posiadanie. Ten do nich należał i panowały w nim niepodzielnie.
Ciotka dawała im kilka dziewczyn do pomocy i zaczynało się kopanie, grabienie, sadzenie, a nieustające narady nad kwestyą, jakby ten, ich opiece wyłącznie oddany zakątek przyozdobić?
Zazwyczaj, co roku, o takiej porze, panienki wydobywały z różnych skrytek nasiona, cebulki, kłącza różnych roślin, bardzo osobliwych, odznaczających się jakiemiś zaletami nadzwyczajnemi, a było przytem niemało śmiechu i przekomarzania