Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/318

Ta strona została uwierzytelniona.

się, gdzie to posadzić, a gdzie tamto, co na tej, co na owej zasiać rabacie?
I w tym roku dziewczęta pracowały w ogrodzie; Jadwinia z zajęciem wielkiem, Zosia obojętnie.
Było jej wszystko jedno, gdzie ma być rezeda, gdzie balsaminy, lub gwoździki, a na zapytania siostry, odpowiadała półgłosem:
— Jak chcesz, jak uważasz, jak ci się podoba.
Niecierpliwiło to Jadwinię.
— Doprawdy, Zosiu — rzekła — ja ciebie nie rozumiem. Czemu się tak ciągle martwisz i wzdychasz?
— Niby to nie wiesz...
— Właśnie że wiem i dlatego się dziwię. Ciotka za tobą...
— I cóż z tego, kiedy ojciec nie jest za mną.
— Więc i cóż? Ojczulek zły nie jest, jak go zaczniesz prosić gorąco a serdecznie, nie będzie cię przymuszał. Żebym ja była na twojem miejscu, umiałabym sobie radzić. Ty tylko wzdychasz i płaczesz po kątach.
— Bo jestem bardzo, bardzo nieszczęśliwa...
— A ja ci mówię, że wszystko idzie ku lepszemu.
— Nie widzę ja tego, siostrzyczko.
— Bo masz ciągle oczy zapłakane. Ale ja widzę za ciebie. Tu się coś dzieje!
— To, co i zawsze.