Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/321

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wzruszyła ramionami i rzekła: „Może to plotki, chociaż w każdej plotce znajduje się zawsze jakaś cząstka prawdy.“ Tyle tylko — więcej nic już nie rozmawiali. Ale po obiedzie była długa narada. Ojciec bardzo się irytował; rozkładał rękami, targał wąsy. Ciotka zaś była w doskonałym humorze, ciągle się śmiała, wreszcie ojciec trzasnął mocno drzwiami i wyszedł. O czem rozmawiali, nie mam pojęcia, bom z trzeciego pokoju przez drzwi otwarte słyszeć nie mogła, ale ruchy wszystkie widziałam doskonale i powiadam ci, Zosiu, są znaki, o! są!
— Ach! moja droga, żeby to można jakim sposobem dowiedzieć się od cioci...
— Myślisz, żem nie próbowała?
— I cóż?
— Na nic. Ciotka oświadczyła mi wręcz, że to do mnie nie należy i że nie powinnam się wtrącać w nieswoje rzeczy. Mój Boże! jakby twój los, twoje szczęście, były dla mnie nieswoje rzeczy! Usłyszałam też przy tej okazyi, że jestem dzieciak, bęben i że najwłaściwszem dla mnie zatrudnieniem jest szycie i cerowanie. Czy ja jeszcze mało szyję? O, patrz, cały palec mam podrapany i pokłuty. Swoją drogą, nasza ciotka, nawet wówczas, gdy się gniewa, nie jest zła, gdyż powiedziała, że w swoim czasie dowiemy się o wszystkiem. Nie ma więc co, Zosiu, zdobądźmy się na cierpliwość i czekajmy.